Skip to main content
serial

Czy „Cień i kość” to netflixowska wersja „Gry o tron”?

By 29 kwietnia 2021No Comments

Jessie Mei Li ma szczęście debiutować u boku popularnego m.in. z serialu „Westworld”, Bena Barnesa. Fot. kadr produkcji Netflix

Cień i kość

Shadow and Bone, 2021-
Obejrzysz na: Netflix

Alina Starkov została kartografką, aby trzymać w ręku ołówek, nie miecz. W pogoni za miłością, porwała się jednak na podróż przez Fałdę. W obliczu niebezpieczeństwa, odkrywa w sobie prastarą moc, która może uratować świat. Czy zechce porzucić swoje dotychczasowe życie i stać się bohaterką?

***

Serial nakręcony na podstawie powieści poczytnej amerykańskiej pisarki książek dla młodzieży. Jeśli jednak spodziewacie się netflixowskiej wersji niedoścignionej „Gry o tron”, porzućcie nadzieje. Uniwersum griszy (a właściwie nadpisane realia carskiej Rosji) ma duży potencjał, ale twórcy postanowili przerzucić go przez magiel, w efekcie dając nam całkiem ładny, zupełnie płaski obrazek. Największym grzechem „Cienia i kości” jest brak wprowadzenia postaci i gnanie z fabułą. Czyli w skrócie: owszem, dużo się dzieje i to całkiem ciekawych zdarzeń, a jednak widzowi jest jakoś tak obojętnie, który bohater umrze lub przeżyje.

Historia się klei, choć to zasługa autorki książki, nie twórców serialu. Efekty specjalne nie są może specjalne, ale znośne. Czy warto obejrzeć „Cień i kość”? Tak, ale tylko jeśli jesteś fanem seriali fantasy i nie masz wysokich wymagań.

Szukasz sprawdzonej pozycji z wątkami fantasy? Koniecznie poznaj ranking 5 najlepszych seriali o nadprzyrodzonych mocach.